Neill Chloe - Niektóre dziewczyny gryzą
rec. Aleksandra Abrabaal Kozłowska
![]() |
![]() |
Życie Merit, studentki z Chicago, zmieniło się tej nocy, gdy zaatakował ją wampir. Na szczęście spłoszył go inny krwiopijca. Na nieszczęście - uznał, że najlepszym sposobem, żeby ją uratować, będzie zmienić ją w nieumarłą. Teraz Merit musi służyć swojemu wybawcy, przywódcy wampirycznego klanu, który najwyraźniej miałby ochotę na coś więcej. Ale kiedy nagle objawia się jej zadziwiający talent posługiwania się śmiercionośną bronią, jej pan wyznacza jej inną rolę w świecie wampirów z Chicagolandu, w którym wkrótce poleje się krew... |
![]() |

Neill Chloe (?) to amerykańska pisarka.
Biografia w pigułce: Urodziła się i wychowała na Południu Ameryki. Zadebiutowała cyklem o wampirzycy Merit. Poza pisaniem uwielbia także piec oraz spędzac czas ze swoim mężem i dwoma psami. Należy do Science Fiction & Fantasy Writers of America.
Twórczość:
cykl Chicagoland Vampires (Wampiry z Chicagolandu):
[tylko dwie pozycje wydane w Polsce]
- Niektóre dziewczyny gryzą
- Piątkowe noce wampirów
![]() |
![]() |
![]() |
Powstanie utworu: 2009 Pierwsze wydania: 2009 Pierwsze polskie wydania: 2011 Dostępne polskie wydanie: 2011 |
|
Utwór składa się z rozdziałów:
|

Zrecenzowała Aleksandra Abrabaal Kozłowska
Zasiadając do tej książki nie spodziewałam się niczego dobrego. Moje podejście wynikało przede wszystkim z powodu tego, że książka została wydana w 2011 roku. Ujrzała więc światło dzienne (w Polsce) w momencie największej fali popkulturowej papki jaka dotknęła wampiry po ogromnym sukcesie „Zmierzchu”. Jak ja to nazywam – fali post-zmierzchowej. Większość z tych książek, cóż ukrywać, jedzie na powodzeniu jakie odniosła saga „Zmierzch” i tak naprawdę nie zawiera jakiejś konkretnie dobrej treści. Są to w większości książki, które niestety musiały zaczekać na swój mini-sukces tylko po to, aby móc go podeprzeć czymś większym. Zyskujemy w ten sposób mnóstwo romansów wampirycznych itp. treści, którym bliżej do harlequinów niż do książki fantastycznej. Jednak czasem, pomiędzy tymi wszystkimi „wieprzami” znajduje się „perła” zupełnie jak w znanym powiedzeniu. I taką właśnie perełką – może nie aż tak mocno świecącą jak klasyka gatunku – ale dosyć ładną jest „Niektóre dziewczyny gryzą” Neill Chloe.
Zaczynając od początku – jest to książka typowo młodzieżowa. W związku z tym musicie się liczyć, że romans w tle będzie się gdzieś tam „czaił” ;). Co mnie razi w tej książce to problem z tłumaczem (tak wnioskuję, choć nie jestem pewna). Chodzi szczególnie o tytuł. „Niektóre dziewczyny gryzą” niestety jest niezbyt fortunnym marketingiem. Tytuł jest długi i wydaje się, że chce powiedzieć nam „cześć, jestem głupiutką książeczką, dla głupiutkich nastolatek”. A jest to naprawdę bardzo bardzo mylne wrażenie. Ten sam problem występuje przy tytułach rozdziałów, które możecie zobaczyć powyżej. Stąd wnioskuję, że to wina tłumacza, który postanowił tłumaczyć wszystko dosłownie zamiast nabrać trochę fantazji pisarskiej. Jednak jeśli chodzi o całą treść książki nie mam zbyt wiele do zarzucenia. Książkę się czyta lekko, jak typowo młodzieżową pozycję. Nie znajdziecie tam rażących błędów językowych. Fabuła jest ciekawa, momentami zaskakująca. Romans jest, ale jako że jestem fanką romansów nie przesłodzonych nadmiernie, to z ręką na sercu stwierdzam – jest to romantyczno-erotyczna (momentami) pozycja, aczkolwiek nie spodziewajcie się nadmiernego szału. Książkowy redtube to to nie jest ;) Jedynie koszmarnie mnie denerwowało, że główna bohaterka zwlekała z czytaniem Kodeksu wampirów dotąd aż dłużej nie mogła już z tym zwlekać. Niektórym może też trochę przeszkadzać podległość wampirów wobec swojego „przywódcy”. Ta relacja na pewno dodaje momentami smaczku książce i czasem może zadziwiać, ale da się ją znieść. Sceny walki (a raczej treningu do walki, bo tego drugiego raczej się nie naczytamy) są rozpisane ciosami i ruchami, dzięki czemu łatwiej je sobie wyobrazić. Dodatkowo autorka plusuje niecodziennością Merit. Wiemy, że nie jest „normalnym” wampirem, ale jej wyjątkowość nie jest aż tak wyeksponowana jak w innych książkach. Nikt nie zachwyca się nią nadmiernie, chociaż szybko udaje jej się zyskać wysoką pozycję w Domie wampirów. Łatwo to jednak wybaczyć autorce – w końcu zupełnie normalna postać mogłaby być zbyt nudna by ją opisywać. Nie należy także zapominać o innych istotach jakie pojawiają się w książce. Choćby z wymienienia. W Chicago nie tylko mamy wampiry, ale także wilkołaki, zmiennokształtnych czy... rusałki. Nie spotykamy ich zbyt dużo co też wydaje mi się całkiem w porządku jak na pierwszą część cyklu książek o Chicagolandzie. Co do samej okładki książki: polska wersja jest całkiem zgrabna, choć dziewczyna przedstawiona na okładce nijak ma się do głównej bohaterki – duża skucha moim zdaniem. Dobrze jest umieszczać na okładce modelki, które wyglądają podobnie do głównej bohaterki. Natomiast okładki prezentowane w USA są już bardziej zbliżone tematycznie – na nich widzimy przedstawioną dziewczynę w podobnym stroju jaki nosi Merit. Niestety okładki zmieniają się jak w kalejdoskopie – na stronie autorki możemy obejrzeć, że w każdym kraju okładka jest inna. I, oprócz pierwszej wersji z USA, żadna z przedstawionych dziewczyn nie ma czarnych długich włosów z grzywką jak główna bohaterka. Moim zdaniem taki rodzaj ignorancji źle świadczy o wydawnictwie. Czyżby nie chciało się nawet pobieżnie przeczytać co wydajecie?
Mimo wszystko bardzo polecam Wam tę książkę. Nie czytałam kolejnych części (więc mogę polecić Wam tylko pierwszy tom), zresztą, w Polsce do tej pory zostały wydane bodajże tylko dwie. Szkoda mi, że przez swój tytuł książka, które wcale nie jest zła ginie w tłumie „czytadeł” z tej tematyki. Zachęcam zatem do spróbowania i przekonania się, że nie każdy wampir post-zmierzchowy jest płytko przedstawiony.

W przygotowaniu.

W przygotowaniu.


Żaden fragment tego tekstu nie jest jeszcze dostępny w Bibliotece Wampira.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz